Agios Sostis

Trzeciego dnia wstaliśmy jak zwykle rano gdy usłyszeliśmy wołanie dzieci "panie pilocie dziura w samolocie". Na Zakynthos, z uwagi na ochroną żółwi Karetta-caretta , ruch lotniczy odbywa się wyłącznie w dzień. Z naszego okna dobrze było widać samoloty. Jeśli ktoś lubi ciche i spokojne miejsce położone niedaleko centrum to Kalamaki było idealną lokalizacją.

Ale jeśli komuś do przebudzenia potrzebny jest ryk wyjących silników lądującego odrzutowca to powinien sobie poszukać Hotelu położonego zdecydowanie bliżej lotniska.

Dla naszych dzieci widoczne w oddali samoloty były tylko dodatkową atrakcją.

Po śniadanku na balkonie zeszliśmy na dół i zapakowaliśmy się do naszego maluszka, tak nazywaliśmy błękitnego Hyundaia Getza, wynajętego z lokalnej wypożyczalni. Ruszyliśmy w drogę przez ciche jak zwykle rankiem Kalamaki. Po drodze zatrzymaliśmy się koło przydrożnego straganu. Grek rozpromienił się słysząc głośne "kalimera" naszych dzieciaków i wybrał największego arbuza, przyjął zapłatę i życzył miłego dnia.


Pomyśleliśmy, że arbuz może się przydać. Nie wiadomo co nas może dzisiaj spotkać. Wybieraliśmy się przecież na wyprawę łodzią do wyspy żółwi:)

Wjechaliśmy do centrum Laganas i odszukaliśmy drogę prowadzącą wśród gajów oliwnych do pobliskiego Agios Sostis.

Miejscowość o szczególnym układzie. W Agios Sostis pas hoteli i apartamentów oddzielony był od wąskiej plaży rzędem jadłodajni i tawern oraz drogą biegnącą wzdłuż wybrzeża.

Podjechaliśmy pod hotel Arkadianos i odszukaliśmy naszych znajomych , z którymi mieliśmy wybrać się na wyprawę łodzią. W międzyczasie spróbowaliśmy jedzenia serwowanego w tym hotelu i niestety potwierdziły się opinie o marnej jakości posiłków w Arkadianos.

Zamówiliśmy łódke i po pół godzinie siedzieliśmy w niej uruchamiając 20 konny silnik. Wszyscy na pokładzie i ruszamy . Motor nadspodziewanie dobrze radzi sobie pod naszym ciężarem i po chwili prujemy całą naprzód rozcinając fale Morza Jońskiego w stronę wyspy żółwi o dźwięcznej nazwie Marathonisi.


Fantastyczny kolor morza. Siadam na dziobie i filmuję taflę morza. Podpływamy do skalistego wybrzeża wyspy od strony zachodniej. Wpływamy do małej groty i docieramy do kamienistej plaży dostępnej tylko od strony morza.


Żar leje się z nieba, pływamy w turkusowej wodzie, a w czasie jak jesteśmy na plaży robimy pożytek z arbuza i sok obficie spływa po brodach dzieci:)


Ruszamy w dalszą drogę w poszukiwaniu żółwi Caretta-Caretta. Nagle okrzyk "Widzię głowę żółwia". Zanim dążyłem się obróć żółw zniknął pod wodą. Za chwilkę dzieciaki wołają "o żółw" ale ten też szybko zniknął.

Po godzinnych poszukiwaniach podpływamy do wschodniego wybrzeża wyspy żółwi i wysiadamy na ląd.

Cumujemy łódkę i nareszcie możemy obejrzeć miejsca lęgowe żółwi. Grecy potrafią bardzo sensownie łączyć interes turystów i żółwi - plaże gdzie lęgną się chronione Caretta Caretta udostępnione są plażowiczom w dzień, trzeba tylko omijać z daleka oznakowane gniazda żółwi. W nocy kiedy żółwie wychodzą na ląd składać jajka, niewolno przebywać na plaży. Z wielkim zainteresowaniem oglądamy te gniazda żółwi - ot, stoją na piasku metalowe stojaki, nic więcej nie widać. Musimy uwierzyć na słowo, że coś jest pod warstwą ciepłego piasku.


Odbijamy ponownie od brzegu i wpływamy na wody Zatoki Laganas. Niestety pomimo godzinnego patrolowania nie udało się wypatrzeć pływających żółwi.

Poniżej zdjęcia nadesłane przez Kasię z pobytu w Agios Sostis.

Wysepka Agios Sostis inaczej nazywana Cameo Island. Widok z góry zaparł nam dech w piersiach. Plaża maleńka, ale niepowtarzalnie piękna. Raj? Karaiby? Zakynthos!


Agios Sostis - totalna egzotyka. Kraby w różowych muszelkach, jeżowce i pasiaste rybki. Agios Sostis - kryształowa woda...