Droga na Skiathos - relacja z wakacji

Boeing 737 czeskich linii lotniczych Czech airlines przecinał spokojnie europejskie niebo. Była ciemna noc a pod nami rozświetlone miasto. Saloniki - miasto, które pamiętałem z odcinka serialu "Życie na gorąco".

Była 3.00 rano gdy nasze 'letadlo':) gładko wylądowało. Na sali przylotów czekała już agentka z Autowaya i zabrała nas na umówioną stację benzynową będącą bazą wypożyczalni.

Podpisaliśmy umowę i ruszyliśmy w kierunku miasta Volos oddalonego o ok 300km. Prom na Skiathos odpływał ok 7.00 więc nie mieliśmy za dużo czasu. Okazało się , że wypozyczony C4 miał silniczek malucha i z ledwością wyciągał 120 na autostradzie. Na szczęście droga była pusta i mieliśmy duże szanse dotrzeć na czas.

Naszym tropem podążało jeszcze jedno auto ale wtedy nie mieliśmy o tym bladego pojęcia...


Do Volos dotarliśmy na pół godziny przed wypłynięciem promu. "Express Skiathos" - dwukadłubowy kolos połykał kolejne auta. Zakupiliśmy bilety na trasę Skiathos - Skopelos - Volos i ustawiliśmy sie w kolejce.

Biuro linii Hellenic Sea Ways (HSW) znajduje się zaraz przy wjeździe do portu i przypomina bardziej budkę na parkingu strzeżonym.

Po ok 3 godzinach przyjemnego rejsu zobaczyliśmy pierwszą wyspę naszych wakacji.